Każda technika malarska kryje w sobie wiele zagadek i trudności niewidocznych dla przeciętnego odbiorcy. Jednak – jak twierdzą znawcy tematu – to akwarela jest najtrudniejszą z wszystkich technik. A uznanie w tej dziedzinie sztuki udało zdobyć się naprawdę nielicznym artystom, którzy swoimi pracami pokażą nam magię tworzoną za pomocą plamy pigmentu i wody.
- Akwarela jest z Kazimierzem w bardzo bliskiej korespondencji – mówi dr Waldemar Odorowski, prezes Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. – Bo pierwszy obrazek namalowany w Kazimierzu i przedstawiający Kazimierz to była akwarela. A więc tradycje malowania w Kazimierzu akwarelą są już ponad dwuwiekowe. I co więcej, Kazimierz jest jednym z nielicznych miejsc dzisiaj w Polsce, które sprzyja malowaniu akwarelą. I dzięki temu mamy tutaj bardzo dobrych malarzy, którzy potrafią się tą techniką posługiwać. Z tym, że akwarela to nie jest tylko technika. Akwarela to jest także postawa artysty wobec rzeczywistości, w której żyje a także wobec siebie.
W Galerii Grabskich otwarta została wystawa zatytułowana „Magia akwareli”.
- Akwarela jest najtrudniejszą z technik malarskich. Jest to technika, w której nie ma mowy o jakichkolwiek poprawkach – mówi Olga Grabska. – Drugą trudnością w akwareli jest to, że jest to jedyna farba, która nie posiada białego koloru. Wszystkie fragmenty obrazu, na których widoczna jest biel, to nic innego jak tylko kartka papieru. I malarz musi wiedzieć, gdzie i jak to zostawić, musi ujarzmić wodę. Bo to jest tylko woda.
Trudno uwierzyć, będąc laikiem, że proces powstawania jednego niewielkiego obrazu może trwać i trwać, być ciągle ponawiany, a czasem rozpoczynany od nowa. Jednak patrząc na te delikatne pejzaże nie sposób nie zrozumieć twórcy, który chce uchwycić dany moment i ocalić go od zapomnienia.
- Akwarela jest bardzo piękna, ale i szalenie trudna – mówi Olga Grabska. – Czasem bywa i tak, że do tego jednego małego obrazka trzeba podejść pięć, dziesięć, a nawet dwadzieścia razy. To jest tak, jakby obraz malował się laserowo. Wyschła i znów malujemy, wyschła i znów…
Na wystawie prezentowane są prace nieżyjącego już Jerzego Gnatowskiego oraz Krzysztofa Ludwina, Waldemara Wojczakowskiego – Diabła, Jana Grabskiego czy Piotra Fąfrowicza posługującego się nie tyle akwarelą, co gwaszem.
- Gwasz często wygląda tak, jakby obraz był malowany pastą do zębów – mówi dr Waldemar Odorowski. – Robią się takie „gnioty”, delikatnie mówiąc. Natomiast Piotr Fąfrowicz zyskał w gwaszu lekkość akwareli. Dla kogoś mniej zorientowanego może to uchodzić za akwarelę i najczęściej tak właśnie jest. Ja bardzo się cieszę, że jego obrazy znajdują się na tej wystawie, bo Piotrek bardzo rzadko swoje prace gdzieś prezentuje. A jest to niepodważalnie jeden ze znaków rozpoznawczych Kazimierza. Niepodrabialny. Piotr Fąfrowicz potrafił znaleźć taki kształt, taką formę dla swojego malarstwa, która jest natychmiast rozpoznawalna z jednej strony, a niedająca się powtórzyć przez nikogo innego.
Wystawę można oglądać w Galerii Grabskich przy ulicy Lubelskiej 33.