Tablica w krużgankach klasztoru franciszkanów upamiętnia 39 nazwisk członków Polskiej Organizacji Wojskowej zaangażowanych w walkę właśnie w Kazimierzu. Wśród nich widnieje nazwisko komendanta POW w Kazimierzu Karola Kuzioły i jego żony Wiktorii, a także Stanisława Tarłowskiego, którego sylwetkę przedstawił w świeżo wydanej publikacji Muzeum Nadwiślańskiego „Odkryć z niepamięci” jego wnuk Romuald Tarłowski. Według jego relacji Stanisław Tarłowski (1863 – 1937) – podkomendny Karola Kuzioły – był niezwykle aktywnym człowiekiem.
- Wciąż gdzieś jeździł, coś załatwiał, organizował i niestety tylko dorywczo zajmował się wychowywaniem dzieci (a miał ich siedmioro) czy pracą w gospodarstwie. Niemal cała odpowiedzialność za wychowanie dzieci i funkcjonowanie gospodarstwa spadła na żonę, czyli moją babcię Stanisławę – pisze Romuald Tarłowski. – Dzisiaj można powiedzieć, że wówczas jego dominującym zajęciem była zapewne działalność w POW.
Ta działalność Stanisława Tarłowskiego i innych podkomendnych Karola Kuzioły sprawiła, że wolność zawitała do Kazimierza wcześniej niż 11 listopada.
- 1 listopada Karol Kuzioła wraz ze swoim oddziałem POW uzbrojeni jedynie w jeden karabin i trzy pistolety rozbroili posterunek wojsk austriackich i niemieckich w Kazimierzu Dolnym – pisze w tym samym wydawnictwie prawnuczka Karola i Wiktorii Kuziołów Zuzanna Celej. – Następnego dnia brali udział również w rozbrajaniu zaborców w Puławach.
Pamiętajmy o tych cichych bohaterach sprzed 102 lat podczas wizyty w kazimierskim klasztorze.